Napisała Jola @ 31 marzec, 2015 r.
![]() |
Zbliżam się do mety |
![]() |
Wbiegam na metę |
Niedzielny poranek. Wstaję wcześnie, spoglądam przez okno i widzę pierwsze krople deszczu. Iskierka nadziei że może jednak się nie rozpada, ale jednak nie, rozpadało się i to jeszcze jak! Padało tak aż do zakończenia biegu i trochę dłużej... Dzień również do ciepłych nie należał.
Jeszcze w domu, przed wyjściem trochę poskakałam, trochę rozciągania a resztę miałam zrobić na miejscu, przed startem. Wcisnęłam się miedzy tłum i tam trochę poskakałam w miejscu. Teraz po fakcie wiem, że to było o wiele za mało. Było mi tak zimno i przed startem już tak zmokłam że chciałam już tylko wystartować i mieć to za sobą!
Zaopatrzona w wodę kokosową i jeden żel energetyczny, ruszam. Czułam się bardzo dobrze, lekko mi się biegło... do czasu. Dodam jeszcze że biegłam bardzo ostrożnie, czeka mnie Maraton więc nie po drodze mi z żadną kontuzją. Na ok 18 km postanowiłam że już czas w końcu wypróbować ten żel. Trochę się męczyłam żeby go otworzyć bo miałam mokre ręce ale w końcu mi się udało i go zjadłam. Czekam na reakcję organizmu i po ok 10 min. czuję że żołądek mam wypełniony, biegnę dalej i jakoś nie poczułam żadnego przypływu energii, nic. No ale za to, na 19 km złapał mnie skurcz w prawej łydce, uczucie takiego ściskania, tak co 3 min. skurcz. Myślę sobie trudno, spróbuję pobiec dalej. Po następnych 10 min, pojawił się skurcz dla odmiany w lewej łydce. Biegło się już znacznie trudniej, bo skurcze łapały na zmianę, raz w jednej a raz w drugiej nodze i jeszcze trzeba uważać bo ślisko bardzo. Myślę co tu zrobić, zatrzymać się czy biec dalej? Pierwszy raz miałam takie skurcze w łydkach. Teraz mam doświadczenie jak to jest biec z bólem. Szkoda mi się było zatrzymywać bo już w sumie do mety niedaleko, czułam się dobrze, energia jest, tyle że skurcze spowalniają znacznie. Do tego nieszczęsnego 19 km biegłam z grupą na 1:50. Teraz całkowicie jestem w stanie zrozumieć biegaczy którzy mają dylemat podczas biegu czy w razie jakiegoś problemu zejść z trasy czy nie. Czasem to nie taka prosta sprawa! Wiadomo że zdrowie na pierwszym miejscu ale chęć ukończenia biegu wcale takiej decyzji nie upraszcza! Ja zdecydowałam że spróbuję dobiec do mety z tymi skurczami no chyba że naprawdę nie dam rady zrobić następnego kroku wtedy się zatrzymam i zejdę z trasy.Dobiegłam szczęśliwie do mety z czasem 2:00, po zatrzymaniu się czułam że zamiast nóg mam dwa kołki, byłam totalnie przemoczona. Gdy już dojechałam do domu, wtedy zaczęłam się zastanawiać co z tymi łydkami. Po kąpieli, rozgrzaniu się, najedzeniu, wzięłam się za masaż nóg za pomocą rollera. Na szczęście żadnego problemu z mięśniami nie mam, bólu też nie. Ze schodów dwa dni schodziłam tyłem bo mięśnie czworogłowe trochę bolały ale to normalne po takim wysiłku. Czuję się dobrze, nic mi nie dolega.Co mnie nauczyło to doświadczenie? Nauczyło mnie, że w taką pogodę założyć więcej warstw ubrań a przed startem część zdjąć i pomimo że pada, to więcej, znacznie więcej rozgrzewki zrobić!
O tym marzyłam podczas biegu! |
Teraz jem i piję wszystko co mam w zasięgu wzroku, ale od czwartku czas na opamiętanie :)
PS. co do żelu na maratonie to się jeszcze głęboko zastanowię. Nic mi to w sumie nie pomogło. Może na każdego działa inaczej? Mnie chyba jednak dobre odżywianie i woda kokosowa wystarczą ;)
Dzisiaj i jutro jeszcze odpoczywam ale w czwartek rower a w sobotę idę pobiegać. Mięśnie łydek trzeba rozruszać!
Od lewej: Władysław czas 1:39 i Adam czas 1:33 |
W poniedziałek rano nie było zmiłuj, urlop wyczerpany trzeba iść do pracy! Never give up! |