Napisała Jola @ 21 luty, 2015
Sobota. Piękna pogoda. Śniadanko składające się z pieczywa, dżemu i masła migdałowego. Do tego kawka, a jakże! Godzinę później jestem już ubrana w " strój dnia". Zabieram ze sobą wodę kokosową, banana ( czasem zjadam go w drodze do parku) i zaczyna się mój happy day :)
Jako że pogoda piękna, to i park był wypełniony dziś dużą ilością biegaczy, bowiem już za miesiąc, 29 marca, odbędzie się Liverpool Half Marathon w którym także wezmę udział ;) Będzie on takim moim sprawdzianem kondycji przed kwietniowym Orlen Warsaw Marathon.
Przebiegłam dziś 28 km, byłam pełna energii, biegało mi się znakomicie. Miałam wrażenie że mogę tak biec i biec...no, ale nie samym bieganiem człowiek żyje, są jeszcze inne sprawy, mniej ciekawe typu zakupy, sprzątanie ;) Pora wracać do domu ze świetnym samopoczuciem!
Po ogarnięciu przyziemnych spraw, czas na relaks. Planowanie, kawka, książka oraz małe co nieco... ;)
Zastanawiając się nad zaplanowaniem niedzieli, natknęłam się na program Pana Roberta Makłowicza. Jedna z jego " podróży kulinarnych" miała miejsce w północno - zachodniej Walii. Pięknie opowiadał o jednej przepięknej miejscowości tam leżącej. Tak mi się spodobała ta kraina że miejsce to stanie się celem naszej jutrzejszej wyprawy.
Miłego weekendu!
No comments:
Post a Comment