Saturday, 15 September 2018
Wirral half marathon
Napisała Jola, 14 września, 2018 r.
Już prawie mija tydzień od czasu mojego ostatniego biegu masowego, a był nim Wirral half marathon - 9 - go września 2018 r. Zarówno start jak i meta biegu była w new Brighton. Było bardzo fajnie i wesoło, także cieszę się bardzo że wzięłam w tym biegu udział. Biegła ze mną koleżanka dla której ten półmaraton był jej pierwszym więc udzielały mi się jej emocje i podekscytowanie 🏃. Jako że biegam regularnie i nie mam z tym problemu, toteż w tygodniu poprzedzającym start pobiegałam ciut więcej km niż zazwyczaj ale nie więcej niż 19 km. poprostu aby mieć pewność że przebiegnę dystans bez szkody dla zdrowia.
Na codzień odżywiam się w miarę zdrowo więc specjalnej diety też wprowadzać nie musiałam, jedynie co, to zjadłam dnia poprzedniego na kolację porcję makaronu z sosem pomidorowym i bazylią. Popijałam więcej wody mineralnej i wody kokosowej. odpowiednie nawodnienie organizmu to kluczowa sprawa!
Jako że praktykuję jogę już od jakiegoś czasu bardzo regularnie to powiem, Wam że teraz mam porównanie z kondycją we wcześniejszych biegach i obecną. Widzę różnicę i to sporą!Po pierwsze z oddychaniem podczas biegu jest znacznie lepiej, po drugie ciało jest w lepszej kondycji fizycznej, jakieś takie bardziej elastyczne i "lekkie". Polecam każdemu łączyć jogę z bieganiem lub bieganie z jogą.
Start był o godzinie 9.30, pogoda idealna na taki bieg choć trochę wiało. Rano jak zwykle przed bieganiem zjadłam tosty z dżemem ale tym razem zamiast kawy wypiłam yerbę którą piję jak już wiecie od miesiąca regularnie zamiast kawy. Nie piję kawy i czuję się świetnie. Energii mam mnóstwo i nawet więcej niż po kawie a czuję się przy tym znacznie lepiej. To prawda że kawa daje energię ale na krótko, natomiast yerba mate daje energię na dłużej i jest zdrowsza oraz nie uzależnia.
Biegnąc, duzo rozmawiałyśmy, miałam ze sob,a swoje dwa bidony więc popijałam wpierw wodę mineralną a od drugiej połowy biegu wodę kokosową. Na mecie czułam że mogłabym pobiec jeszcze trochę, nie czułam żadnego dyskomfortu, nawet nogi nie bolały.
Biegłyśmy a fale wzburzone wiatrem co rusz "obmywały" biegaczy. Widok wody i fal oraz szum morza podczas biegu to coś wspaniałego, to czysta przyjemność i relaks!
A po biegu? Za linią mety wypiłam wcześniej, w domu przygotowany koktajl z mleka roślinnego, banana, daktyli. A potem pojechaliśmy na duuużą pizzę 😋
Pozdrawiam
Monday, 10 September 2018
Batony energetyczne
Napisała Jola, 10 września 2018 r.
Wczoraj przebiegłam swój kolejny półmaraton, a dziś wrzucam obiecany przepis na batony energetyczne. Bardzo proste i szybkie do zrobienia i smakują rewelacyjnie!Stanowią znakomitą przekąskę zarówno przed jak i po bieganiu. Ja zabrałam ze sobą kawałek na długie wybieganie i sobie podjadałam. Słodycz owoców i moc nasion w nich zawartch dodają energii. Pamiętajcie że jeśli nie macie wszystkich podanych składników, zawsze możecie je zastąpić innymi. Ja, np morele tym razem zastąpiłam figami i też jest pysznie!
A oto przepis:
- 2 szklanki płatków owsianych
- 1/4 szklanki rodzynek
- 1/4 szklanki jagód goji
- 10 suszonych daktyli
- 3 suszone morele
- 5 łyżek nasion siemienia lnianego
- 2 łyżki ziaren słonecznika
- 2 łyżki pestek dyni
- 2 łyżki sezamu
- 2 łyżki kakao
- 1/3 szklanki wody
- 1/3 szklanki oleju rzepakowego
- 7 łyżek syropu z agawy
- 2 łyżki soku z cytryny
- 1 łyżeczka soli
Wykonanie:
1. Do miski wsypać wszystkie suche składniki, dodać olej, syrop z agawy i sok z cytryny. Połączyć składniki. Dolać wodę i lekko wymieszać. Pozostawić na 10 minut.
2. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i wyłożyć masę o grubości ok 1 cm. Wyrównać boki i wierzch. Piec ok 20-25 min, w temp 160 st C.
3. Wyjąć i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Kroić batony o wymiarach 8cm*4cm. Można je przechowywać do 2 tygodni.
Smacznego!
Wednesday, 5 September 2018
Moje codzienne "rytuały"
Napisała Jola, 5 września 2018 r.
Całkiem niedawno, bo około trzy miesiące temu, postanowiłam bardziej przyjrzeć się mojej dotychczasowej diecie, o czym już pisałam w poprzednich postach. Zmieniłam parę nawyków żywieniowych, szczególnie tych związanych ze spożyciem mleka krowiego, mięsa, ryb, kawy oraz cukru. Wykluczenie mleka z diety nie jest dla mnie wielkim problemem bo i tak nie piłam go dużo. Znacznie ograniczyłam spożycie sera żółtego, jogurtu. Jogurt staram się zastępować roślinnym - zazwyczaj jest to jogurt roślinny o smaku sojowym lub kokosowym.
Jeśli chodzi o mięso to już przestałam kupować. Powiem szczerze że wcale mi go nie brakuje! Z wędliny to czasem plasterek szynki parmeńskiej się jeszcze pojawi na talerzu, ewentualnie chorizo ale to też już rzadko. Widać organizm nie potrzebuje wcale mięsa do szczęścia 😊
Ryby ... hmm ... od czasu do czasu. Lubię wędzonego łososia raz w tygodniu, czasem z puszki w pomidorach. raz na dwa tygodnie krewetki wpadają. I to mi wystarczy.
Kawa - z kawą to jest ciekawa historia bo udało mi się ją całkowicie wyeliminować. Nie piję już kawy dwa i pół tygodnia a energii mi nie brakuje! Rzucić nałóg związany z kawą to nie taka prosta sprawa, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Wystarczy że ominęłam jeden kubek w ciągu dnia i mój organizm się jej domagał przypominając mi o tym bólem głowy. Pokonałam to uzależnienie zastępując kawę herbatą yerba mate.
Teraz zamiast dwóch kubków kawy dziennie piję dwa kubki herbaty yerba mate i jest ok! Jest zdrowsza od kawy, zawiera witaminy, nie uzależnia jak kawa, nie wyołukuje żelaza z organizmu i daje energię na znacznie dłużej niż kawa. Ma zdecydowanie więcej zalet niż kawa. Cieszę się że udało mi się uwolnić od picia kawy. To taki mój mały sukces.
Cukier - cukru białego nie używam praktycznie wcale już. Do wypieków czy domowych fit słodyczy używam ksylitolu, erytrolu, syropu klonowego, miodu lub cukru trzcinowego.
Przechodzę do tych moich tytułowych "rytuałów"
Tak to już chyba jest, że gdy człowiek posiądzie większą świadomość odżywiania, dba o swoje zdrowie, ćwiczy jogę, biega itp to wkracza w pewien taki poziom że "wewnątrz siebie" ustala pewne takie reguły postępowania w codziennym życiudla siebie, takie "rytuały codzienności" tak bym to nazwała.
Takimi moimi codziennymi rytuałami które wykonuję regularnie od poniedziałku do piątku (weekendy się trochę różnią). Z racji tego że od poniedziałku do piątku chodzi się do pracy to też każdy dzień wygląda podobnie. Jestem przekonana że dla zdrowia i dobrego samopoczucia na codzień, warto sobie takie indywidualne rytuały ustalić.
Moje wyglądają tak poczynając od pobudki:
- wstaję 2 godziny przed wyjściem z domu
- toaleta
- nabieram na łyżkę olej kokosowy i trzymam w ustach 10 minut, w tym czasie:
- karmię koty 😻
- szykuję sobie szklankę ciepłej wody z cytryną
- zalewam płatki mlekiem roślinnym
- wypluwam do zlewu olej z ust
- popijam ciepłą wodę z cytryną
- rozkładam matę i ćwiczę jogę poranną ok 10 - 15 minut
- biorę prysznic
- ubieram się
- szykuję sobie śniadanie, zazwyczaj jest to owsianka z różnymi dodatkami
- szykuję sobie drugie śniadanie do pracy i zazwyczaj jest to koktajl, np mleko roślinne + banan + daktyle + łyżeczka masła orzechowego + odrobina białka w proszku, czasem dodaję kakao.
- szykuję sobie yerba mate
- jem owsiankę
- przytulam na pożegnanie koty popijając herbatę 😜
- wychodzę do pracy
- maszeruję do pracy 1 godzinę i powrót też zajmuje mi 1 godzinę. Muszę tu napisać że bardzo lubię te moje marsze, czuję się dotleniona i pełna energii.
Tak oto wygląda moja poranna rutyna, o popołudniowej napiszę w kolejnym poście. Moim zdaniem warto jest wstać trochę wcześniej i znaleźć czas rano tylko dla siebie. Bez pośpiechu zjeść śniadanie, rozluźnić ciało - zrobić krótką sesję jogi, parę wygibasów jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Ważne jest też przygotowanie sobie drugiego śniadania do pracy.jedzenie o stałych porach, zróżnicowanych posiłków zapewni nam energię na ca dzień.
Tak więc warto jest zacząć dzień aktywnie i zdrowo, u mnie to się sprawdza znakomicie, odczuwam spokój poranka, lekkośc i energię.
Wam też tego życzę!
Sunday, 26 August 2018
Góra Grasmoor - drugie podejście. Lake District
Napisała Jola, 26 sierpień 2018 r.
O tym, jak cudownym miejscem jest Park Narodowy Lake District pisałam już nieraz w swoich poprzednich wpisach, opisując nasze wspinaczki na szczyty gór tam się znajdujących. Ta bajkowa kraina gór i jezior przyciąga jak magnes. Od naszego miejsca zamieszkania do Lake District jest zaledwie 2 godziny jazdy samochodem, tak więc nie jest źle!Staramy się tam być tak często jak tylko się da.
Wczoraj tj. 25 sierpnia 2018 r. zdecydowaliśmy się pojechać znowu a naszym celem było wejście na szczyt góry Grasmoor (852 m)
W październiku 2015 r. byliśmy w tych okolicach i wtedy weszliśmy na szczyt góry Grisedale Pike (791 m) a po jej zdobyciu podążaliśmy na szczyt góry którą zdobyliśmy dziś tj. Grasmoor właśnie. Wtedy, niestety będąc już w połowie drogi na szczyt musieliśmy zawrócić i zejść bo pogoda zrobiła się naprawdę paskudna, padało i było zimno. Wtedy się nie udało ale za to udało się wczoraj. Trafiła nam się przepiękna pogoda, dużo słońca, żadnej mgły, czyściutkie niebo, nic tylko chodzić i podziwiać!
Jako że mamy dopiero sierpień i jest jeszcze ciepło toteż kolory traw, krzewów i łąk przecudowne. Nie sposób tak tylko iść i patrzeć pod nogi. Ciągle przystawaliśmy, podziwialiśmy i napawaliśmy się pięknem krajobrazu. Podłoże zmienia się co jakiś czas, raz teren jest trawiasty, raz małe kamyczki pod nogami a raz duże skały na które trzeba wysiłku aby się na nie wspiąć, dużo było też małych strumyczków do przeskoczenia.
![]() |
strumyczek Mill Beck |
![]() |
tutaj już schodzimy, za mną góra Grasmoor |
![]() |
ułożenie pasma przywodzi mi na myśl otwartą księgę … |
![]() |
tutaj taki mniejszy szczyt o nazwie Whiteless Pike. Za mną Grasmoor |
![]() |
![]() |
Miło posłuchać szumu strumyka … |
Roślinność - kwiaty o różnych kolorach … zwierzęta się tam beztrosko pasące na łąkach i spacerujące po górach, takie spokojne… piękne!
![]() |
śliczna owieczka |
Im bliżej na szczyt tym widoki bardziej zapierające dech w piersiach. Każdy wędrowiec spacerujący po górach przyzna, że pomimo trudu wspinaczki - jest warto. Jest warto dla pięknych widoków, dla doznań duszy i dla naszego ciała bo robimy to przecież też dla poprawy naszej kondycji fizycznej, ogólnie dla zdrowia i dobrego samopoczucia.
Ja czułam się tam tak wspaniale że chciało mi się tam tańczyć. Wspaniałe górskie powietrze i cisza … Mili napotkani wędrowcy z uśmiechem na twarzy, pozdrawiający się wzajemnie. Piękne to wszystko.
Szlak prowadzący na górę Grasmoor dla średniozaawansowanych, miejscami podejście dosyć strome. Na początku towarzyszył nam piękny strumyczek Mill Beck. Gdy już weszliśmy na szczyt to urządziliśmy sobie mały piknik. Podgrzaliśmy sobie makaron z sosem pomidorowym i oliwkami. Widoczność na szczycie cudowna. No i ten widok na jeziora Crummock Water i Buttermore - takie piękne, spokojne i czyste!
![]() |
Szczyt góry Grasmoor |
![]() |
Posiłek |
![]() |
Jezioro Crummock Water |
Jestem szczęśliwa że tam byliśmy i tym razem udało się wejść na szczyt góry Grasmoor. Cudownie spędzone 5 godzin życia. Jeszcze nie raz tam powrócimy bo na szczęście jest tam jeszcze wiele gór do zdobycia ….
Jeśli chodzi o miejsca parkingowe to jest ich dużo pod samymi szlakami ale też szybko zapełniają się samochodami. Polecam każdemu odwiedzić Lake District, jeśli raz tam pojedziecie - będziecie chcieli wracać - to pewne!
Pozdrawiam!
Sunday, 22 July 2018
Jesteś tym co jesz
Napisała Jola 22 lipca, 2018 r.
Bardzo ważnym w zdrowym odżywianiu jest spożywanie regularnych posiłków, najlepiej pięciu w ciągu dnia. Wszyscy dobrze wiemy jak dobroczynny wpływ na nasz organizm ma spożywanie owoców i warzyw. Uwzględnienie ich w naszej diecie powinno stać się naszym priorytetem. Nie jest to łatwe zadanie bo po pierwsze część ludzi nie ma pełnej świadomości o tym a część woli kupować gotowe dania bo tak jest łatwiej i szybciej. Wszystko to jednak do czasu aż organizm zacznie się buntować np. w postaci złego samopoczucia, choroby, osłabienia, otyłości itp.
Młody człowiek nie zastanawia się za bardzo nad tym co zjada. Zjada to co łatwe i szybkie czyli tzw. śmieciowe jedzenie. Zdarzają się wyjątki (znam takich i to bardzo cieszy że są myślący ludzie). Osoby czynnie uprawiające sport zastanowią się dwa razy nim zjedzą coś co im nie służy np. czipsy itp. od czasu do czasu małe co nieco czemu nie ale czasem ludzie po prostu uznają zjadanie śmieciówki za zupełnie coś normalnego,szkoda bo można się bez tego obejść i zaoszczędzić zdrowie i finanse. Nie niszczmy swojego organizmu zjadając mocno przetworzone bezwartościowe produkty.
Na szczęście wraz z wiekiem przybywa nam świadomości jeśli chodzi o odżywianie się, każdy zdołał już poznać na tyle swój organizm że wie jakie produkty lubi, co mu służy a co nie, wie jakie produkty spożywcze wybierać, ile kalorii może zjadać każdego dnia, czym się kierować przy zakupie danego produktu itd.
Jeśli o mnie chodzi, w tym roku pod względem odżywiania zmieniłam, zmieniam i będę zmieniać swoje nawyki żywieniowe. Z początkiem roku wyeliminowałam mleko krowie zastępując je tzw. mlekiem roślinnym, są to takie napoje roślinne o wielu smakach, np. migdałowe, orzechowe, sojowe, ryżowe. Można je przygotować z łatwością w domu, mnie jednak nie zawsze się chce a te które kupuję są dobre i mi służą. Kiedyś używałam mleka do płatków śniadaniowych, ale odkąd moja świadomość co do ich "wartości odżywczych"wzrosła po prostu ich nie kupuję. Dorosły człowiek mleka krowiego aż tyle nie potrzebuje a w płatkach jest bardzo duża ilość cukru więc nie ma sensu tego jeść.
Płatki zamieniłam na owsiankę którą zalewam mlekiem roślinnym, z racji tego że jest duży wybór napoi roślinnych więc nie ma nudy i poprzez zmianę mleka można uzyskać inny smak owsianki co jest bardzo na plus. Do owsianki dodaję owoce świeże lub mrożone, ziarna np. słonecznika itp. owsianka jest pyszna i czuję się po niej syta na co najmniej 4 godziny.
Używam jeszcze choć też staram się ograniczyć jogurt naturalny, czasem zastępuję go roślinnym. Jogurt uwielbiam jeść z owocami w formie koktajlu.
Bardzo ograniczyłam ser żółty, jem może raz w tygodniu.
Mięso także raz w tygodniu, chciałabym całkowicie zrezygnować z mięsa ale wszystko w swoim czasie. Jeśli jemy to jest to albo cielęcina albo piersi z kurczaka. Ryby raz lub dwa razy w tygodniu i są to najczęściej: dorsz, łupacz, łosoś, tuńczyk. Znacznie zmniejszyła się u nas ilość spożywanych ziemniaków na korzyść tych słodkich - batatów.
Zjadamy znacznie więcej owoców i warzyw, większość na surowo w postaci wyciśniętych z nich soków.
Zaprzestaliśmy kupować przetworzone słodycze ze sklepu zastępując je domowymi przekąskami na bazie płatków owsianych, świeżych i suszonych owoców, orzechów,rodzynek, masła orzechowego itp. lub po prostu gorzka czekolada o zawartości kakao 70% - 85 %
Jedząc znacznie mniej ziemniaków trzeba je czymś zastąpić a zastępujemy je najczęściej ryżem brązowym lub białym, kaszą gryczaną, jaglaną, kus kus, quinoa, bataty. Są jeszcze makarony pod różną postacią, staramy się jeść te pełnoziarniste.
Nie kupujemy już soków w kartonach z powodu zawartości cukru do nich dodawanych. Znacznie lepszym wyjściem jest zakup wyciskarki lub sokowirówki i zrobienie sobie soku samemu w domu z tych warzyw i owoców które lubimy. Wychodzi zdrowiej i taniej.
Ilość soli i cukru dodawanych do przetworzonej żywności jest zatrważająco wysoka! Osobiście nie jestem maniaczką liczenia kalorii w każdym posiłku ale też wiem jaka jest granica zdrowego rozsądku jeśli chodzi o odżywianie.
Lubię gotować dlatego też nie jest dla mnie żadnym problemem przyrządzić sobie czegoś do jedzenia samemu w domu, czegoś co bardzo lubię , jest zdrowe i dzięki takiemu odżywianiu mogę cieszyć się bieganiem, ruchem na świeżym powietrzu. Chcę czuć się lekko i pełna energii.
Zachęcam Was wszystkich do przemyśleń na temat diety, wdrażajcie w wasze życie zdrowe nawyki i pozbywajcie się tych które Wam nie służą i powodują że czujecie się źle i ociężale.
W następnym poście postaram się wymienić moje ulubione warzywa i owoce. Zachęcam Was też do podzielenia się swoimi uwagami, co jecie, jak wygląda Wasza dieta. Każdy człowiek jest inny, potrzebuje czegoś innego, nie dajmy się zwariować ale też dbajmy o swoje zdrowie bo mamy je tylko jedno. Po prostu jedz mniej a lepiej. Pamiętajmy że w zdrowym ciele zdrowy duch!
Saturday, 14 July 2018
Czy pamiętasz o swoich stopach? joga dla stóp
Napisała Jola 14 lipca, 2018 r.
Każdego dnia, od rana do wieczora nasze nogi wykonują dla nas kawał roboty. Godziny przemieszczania się z miejsca na miejsce, często praca w pozycji stojącej, bieganie, ćwiczenia itp. Jak możemy się im za ten trud odwdzięczyć tak, aby służyły nam w zdrowiu jak najdłużej?
Jeśli o mnie chodzi to zdecydowanie jestem typem osoby która większość czasu spędza aktywnie, w pozycji stojącej. Chodzę do pracy pieszo, wykonuję pracę w pozycji stojącej, biegam ćwiczę, praktykuję jogę.
Zarówno przed jak i po bieganiu pamiętam o rozciąganiu się, po dłuższych biegach roluję nogi.
Raz w tygodniu moczę nogi w soli do tego celu przeznaczonej,a dodatkowo dwa razy w tygodniu moczę nogi w specjalnych kryształkach które rozpuszcza się w wodzie a które zawierają minerały i mikroelementy, świetnie regenerują nawilżają i dają uczucie komfortu i miękkości stóp. od czasu do czasu moczę też nogi w mydle wtedy w ruch idzie pumeks aby pozbyć się zrogowaciołego naskórka. Dodatkowo stosuję specjalne "skarpety" z folii w których znajduje się krem nawilżający. wystarczy założyć je na stopy i trzymać szczelnie owinięte wokół kostek ok 20 minut po czy zdjąć. Rezultat jest zadowalający, stopy są odpowiednio nawilżone, co daje uczucie komfortu i odprężenia.
Jak już wspomniałam w poprzednim poście, uczę się jogi od Pani Małgorzaty Mostowskiej która prowadzi swój kanał na YT. Ja dopiero "raczkuję" ale wkładam dużo serca i skupiam się jak mogę aby jak najlepiej wykonać daną asanę lub medytację. Tak sobie to wszystko poukładałam że od poniedziałku do piątku co rano wykonuję jogę poranną po ok 10-20 min, a wieczorami jogę relaksacyjną na dobranoc też po ok 15-20 minut. W ciągu dnia natomiast skupiam się na jodze bardziej energicznej jak np jodze na wzmocnienie nóg i ud, brzucha, dla całego ciała. W weekendy natomiast wprowadziłam do swoich zajęć jogę na takie bardziej zapomniane części ciała jak stopy właśnie, nadgarstki czy mięśnie Kegla. Nie zapominam o medytacji ponieważ ją uwielbiam. Daje znakomite uczucie ukojenia umysłu, wyrzucenie z siebie i oddalenie wszystkiego co ma na nas toksyczny wpływ. Jednoczy ciało i umysł. Daje spełnienie, uczucie spokoju.
Właśnie dziś mam więcej czasu dla siebie i skupiłam się na jodze dla stóp - bardzo fajna sprawa, daje ukojenie stopom, rozluźnia, rozciąga i wzmacnia stopy. Coś wspaniałego. Nie ma co się oszukiwać, nikt za nas tego nie zrobi, sami musimy o siebie zadbać jeśli chcemy jeszcze długo biegać i skakać. Po całym tygodniu ciężkiej pracy dla nas naszym stopom taki relaks po prostu się należy.
Ćwicząc jogę na stopy czuję jak to całe zmęczenie nagromadzone z całego tygodnia po prostu znika w siną dal i moje nogi po takiej sesji pozostają lekkie, zdrowe, elastyczne, pełne nowej energii. Tak więc dbajmy o nie i cieszmy się każdym dniem z bieganiem i każdą inną aktywnością fizyczną bo właśnie to daje nam radość w życiu i niech tak zostanie jak najdłużej!
Miłego weekendu :)
Sunday, 8 July 2018
Joga - moja nowa (stara) miłość
Napisała Jola, 8 lipiec 2018 r.
Joga jest ze mną już długo, lecz dopiero teraz zrozumiałam i pokochałam ją ponownie - tak bardziej dogłębnie. Kiedyś próbowałam już praktykować lecz były to praktyki można powiedzieć sporadyczne. Jednak joga "zwróciła" moją uwagę i ciągle "gdzieś" była. Pozostała w mojej podświadomości. Tkwiła sobie uśpiona i czekała na moment w którym ponownie się "obudzę". Ten moment właśnie nadszedł z czego ja sama cieszę się ogromnie. Mam w domu książki do jogi, matę właśnie wymieniłam na nową bo okazało się że koty też lubią jogę ;)
Cóż tu dużo pisać, bieganie jest dominującą dyscypliną sportu jeśli o mnie chodzi, potem są ćwiczenia fizyczne w domu z trenerem z yt, teraz doszła joga - już tak bardziej systematycznie i świadomie. A jak to się stało że ponownie wróciłam do jogi, że znowu przykuła moją uwagę? A no, za sprawą pogody. Jako że przełom czerwca i lipca mamy tu w Anglii bardzo gorący a ja bieganie przeplatam ćwiczeniami fizycznymi w domu to upały są tak dokuczliwe że tabaty i interwały w taki upał zdecydowanie trochę za "mocne", tak właśnie narodził mi się w głowie pomysł że przecież mogę zastapić na jakiś czas te ćwiczenia jogą.
Biegam po parku, czasem z koleżanką która jogę już od jakiegoś czasu praktykuje i tak przy wspólnym bieganiu i rozmowie o zdrowym odżywianiu temat zszedł na jogę. Bardzo mnie ta rozmowa podniosła na duchu i bardzo zaciekawiła. Koleżanka podesłała mi link do stronki na yt, gdzie Pani Małgorzata Mostowska prowadzi swój kanał na temat jogi właśnie. Obejrzałam sobie kilka filmików i od razu wiedziałam że to jest to czego szukam.Spodobało mi się między innymi to, w jaki sposób Pani Małgorzata prowadzi ten kanał. Filmiki są podzielone na krótsze oraz dłuższe, na całe ciało, kręgosłup, nogi, medytacja itd.
Ponieważ ja sama dobrze wiem czego potrzebuje moje ciało w danym momencie czy dniu, oraz czy jest to poranek czy wieczór, sama sobie dobieram filmik i ćwiczę rano lub wieczorem. wszystko zależy od stanu ducha i ciała.
To samo mam z bieganiem. Zazwyczaj jest to weekend. Wciągu tygodnia staram się biegać 2-3 razy, jeśli tylko pogoda pozwala i mam na tyle energii to po prostu wychodzę do parku i biegnę, nie narzucam sobie żadnych planów treningowych i ograniczeń, nauczyłam się słuchać swojego ciała.
Natomiast jeśli chodzi o ćwiczenia fizyczne, mam swój ulubiony kanał na yt który prowadzi trener Łukasz Choiński. Treningi prowadzi i tłumaczy bardzo zrozumiale i to mi się podoba właśnie! Jednego dnia robię np. tabatę innego trening całego ciała lub trening nóg itp. staram się trenować tak aby skorzystało na tym całe ciało.
A joga? właśnie to pokochałam w jodze że zawsze można nią zastąpić trening i też świetne są sesje na kręgosłup, brzuch, nogi, całe ciało. Do tego też medytacja którą uwielbiam, skupienie się na swoich potrzebach. Harmonia duszy i ciała. Czuję się tak jakbym odnalazła kolejny klucz który otwiera kolejną furtkę w moim życiu. Jogę staram się praktykować 4-5 razy w tygodniu, czasami 2 razy dziennie tj. rano i wieczorem krótkie sesje po ok 10-15 minut. Lubię te medytacje, wyciszenie się, napełnienie ciała energią, ćwiczenie oddechu, rozciąganie. Wszystko lubię w sumie.
Bieganie, ćwiczenia fizyczne i joga, wszystkie te aktywności fizyczne dają mi poczucie spełnienia. Świadomość tego że dbam o swoje ciało, o zdrowie daje poczucie zadowolenia. Uważam że bieganie, ćwiczenia i joga świetnie się uzupełniają i to mi się bardzo podoba!
Co się jeszcze z tym wszystkim wiąże to wzrost świadomości zdrowego odżywiania, ciało niejako samo podpowiada jakich składników odżywczych potrzebuje a które odrzucić. Ja już takie zmiany w diecie u siebie wprowadziłam jakiś czas temu i odczuwam pozytywne skutki tych zmian. O tym w następnym poście.
Ps. Wczoraj kupiłam nową matę do jogi w Argosie, model Women's Health Double Sided Yoga Mat - 6 mm
- przyjazna środowisku
- nie pochłania zapachów
- nie toksyczna
- dwustronna
- antypoślizgowa
- uchwyty do przenoszeniałatwa do utrzymania w czystości
- wymiary dł 173, szer 60
- cena 23 f
Miłego tygodnia!
Monday, 2 July 2018
Race for Life 2018
Napisała Jola, 1 lipca 2018 r.
Niedzielny poranek 1 lipca przywitał nas piękną słoneczną pogodą, wyglądało na to że zaplanowany na godzinę 11 tą bieg odbędzie się przy wysokiej temperaturze, co też się stało.Było około 30 st C.
Bieg zorganizowany był w parku po którym biegam na co dzień, tak więc daleko tym razem nie miałam. Był to bieg charytatywny na 5 i 10 km, bez limitu czasu. Ja biegłam na 10 km. Udział w biegu na 5 km brały osoby które z jakiś powodów biec nie dały rady więc sobie maszerowały do mety.
Spotkałam się z koleżanką w umówionym miejscu i biegłyśmy sobie razem, na luzie. Biegły same kobiety w różnym wieku, wszystkie z jakimś różowym akcentem garderoby - symbolem walki z rakiem. To co mnie się spodobało i jednocześnie bardzo wzruszyło to minuta ciszy tuż przed startem, upamiętniająca wszystkich zmarłych którzy niestety przegrali walkę z rakiem.
Ja biegłam ku pamięci TRZECH blisko spokrewnionych ze mną osób którzy walkę tę przegrali.
Atmosfera biegu bardzo miła, bardzo dużo biegaczy a oprócz nich całe rodziny czekające na swoje Matki, Żony, Córki … Pogoda dopisała tak więc wszyscy bardzo szczęśliwi i radośni że tym małym gestem poprzez wykupienie udziału w biegu mogliśmy wspomóc fundację niosącą pomoc wszystkim chorym na raka.
W roku kalendarzowym w biegu charytatywnym biorę udział dwa razy, ten w lipcu - RACE FOR LIFE oraz w grudniu - SANTA DASH.
Bardzo pocieszające jest to że nadal mnóstwo osób chce brać udział w takich biegach jak ten. Ważne jest nie tylko to że poprzez wykupienie startówki pomaga się finansowo osobom tej pomocy oczekującym ale że daje się przykład poprzez aktywność fizyczną jak dbać o swoje Zdrowie w celu zminimalizowania choć w małym stopniu zachorowania na różne choroby, w tym raka.
Jeszcze miesiąc do urlopu, a po nim więcej biegania. Rozpocznę przygotowania do półmaratonu na przełomie września i października.
Pozdrawiam!
Sunday, 17 June 2018
'' Wracam po przerwie''
Napisała Jola, 17 czerwiec 2018 r.Wracam tutaj po rocznej przerwie. Jak ten czas szybko mija, to niesamowite! Bardzo tęskniłam już do pisania. Przerwa nie była spowodowana jakąś konkretną przyczyną, ot tak zrobiłam sobie przerwę. Od początku roku już miałam natręctwo myśli do powrotu tutaj. Na tym blogu opisane są moje wspomnienia z początków biegania, jak przeżywałam każdy bieg, jak wyglądały moje przygotowania do każdego biegu oraz to co czułam tuż po nich, moje osobiste refleksje. Zanim zabrałam się dziś do pisania przejrzałam sobie wszystkie wpisy od początku i powiem Wam że miło jest mieć to zapisane i powspominać sobie np. jakie uczucia targały mną przed pierwszym maratonem w Warszawie w 2015 r., moje pierwsze wspinaczki po górach czy początki przygody z próbą wprowadzenia choć namiastki zdrowego odżywiania.
Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć że moja świadomość co do zdrowego odżywiania znacznie wzrosła, staram się zwracać jeszcze większą uwagę na to co jem, na jakość produktów. Niemalże całkowicie wyeliminowałam z diety mleko zastępując je takimi produktami jak mleko sojowe, owsiane, migdałowe, kokosowe. Powoli przerzucam się też na jogurty roślinne. Krok po kroku… Staram się unikać mięsa, jemy raz w tygodniu. Raz lub dwa w tygodniu jemy ryby. Balansuję pomiędzy łososiem, dorszem i łupaczem.Staram się unikać produktów mocno przetworzonych, choć to akurat do łatwych zadań nie należy.
Jemy znacznie więcej owoców i warzyw. Piję znacznie więcej wody,staram się do 2 l dziennie. Gotować nadal uwielbiam. W ciągu minionego roku zakupiłam kilka książek o bieganiu i odżywianiu, tak więc korzystam często z wiedzy i doświadczeń ich autorów.
Słodkie przekąski w 90 % wykonuję samodzielnie i są to przeważnie przekąski na bazie daktyli.
![]() |
koktjl potreningowy |
Z moim bieganiem jest tak że kocham coraz bardziej, nigdy nie przestałam. Zazwyczaj jest to bieganie weekendowe, chyba że mam urlop - wtedy biegam więcej. Ostatnim biegiem masowym w którym wzięłam udział był Liverpool Spring 10 k ukończony z czasem 58 minut, było to 6 maja 2018 r. Tego dnia była piękna słoneczna pogoda, mnóstwo radosnych, pozytywnie nastawionych ludzi. Uwielbiam. Następny bieg masowy w którym zamierzam wziąć udział zaplanowany jest na 1 lipca 2018 r.
Na co dzień biegam po parku, tym samym po którym biegam od lat. Bardzo lubię ten park, znam twarze biegaczy, spacerowiczów, będę tęsknić za tym miejscem gdy już stąd wyjadę.
Pieszo do pracy. Siedem miesięcy temu postanowiłam że do pracy zamiast autobusem bdę sobie chodziła pieszo. Dystans z domu do pracy to około 5 km. Tak więc codziennie pokonuję 10 km w obydwie strony. Dla mnie to nie jest żaden problem. Czuję się znakomicie, gdy dojdę już do pracy czuję się dotleniona i mam dobre samopoczucie. Zajmuje mi to godzinę. Ponieważ do pracy chodzę pieszo to bieganie weekendowe w zupełności mi wystarcza aby spokojnie móc przebiec 10 - tkę. W sytuacji gdy przygotowuję się do półmaratonu to wtedy biegam 3 razy w tygodniu, wiadomo.
Treningi. Od kilku miesięcy ćwiczę regularnie 3 - 4 razy w tygodniu, za pomocą fb, z trenerem Łukaszem Choińskim, fajną grupę stworzył, trener dobrze wszystko tłumaczy, objaśnia. Są ćwiczenia interwałowe, na mięśnie brzucha, ud, pośladków, całego ciała. Każdy znajdzie coś dla siebie. trzeba tylko chcieć.
Wykonuję też ćwiczenia rozciągające, ćwiczę z piłką oraz kręcę hula - hop.
Pamiętam o regeneracji, trzeba też znaleźć czas na relaks. W tym czasie nadrabiam czytanie książek, słucham muzyki klasycznej którą lubię najbardziej gdyż tylko przy tej muzyce mogę się tak naprawdę zrelaksować. Wyszukuję i przeglądam książki o gotowaniu i bieganiu, przygotowuję potrawy i przekąski do pracy, do kawy, po biegu, przed biegiem itp. :)
Wycieczki - jeśli już gdzieś jedziemy to są to góry, w Walii. Lubimy tam powracać bo widoki są piękne!Ostatnio byliśmy w Walii 21 kwietnia, była sobota i piękna pogoda. Co prawda na szczyt góry Snowdon już kiedyś weszliśmy ale wtedy była taka mgła że ze szczytu góry nic nie było widać. Obiecałam sobie wtedy że jeszcze kiedyś tam wrócę. Nadarzyła się okazja, mamy znajomych którzy jeszcze tam nie byli więc razem z nimi weszliśmy ponownie na szczyt. Tym razem przy tak pięknej pogodzie widok ze szczytu fantastyczny!
Podsumowując krotko, przez ostatni rok bardzo wzrosła moja świadomość dotycząca odżywiania, biegam regularnie, ćwiczę sobie sama w domu, spaceruję, chodzimy po górach, czytam mnóstwo książek, gotuję, piszę bloga i nigdy się nie nudzę. Czuję się bardzo dobrze i cieszę się z tego że wróciłam do pisania. Motywujące dla mnie jest czytanie książek o bieganiu i bardzo mnie cieszy jeśli ktoś bierze przykład ze mnie. Chodzi przecież o to aby wzajemnie się motywować do działania. Tak więc: Jedz, biegaj i zwiedzaj. Nigdy się nie poddawaj!
Pozdrawiam
Subscribe to:
Posts (Atom)