Wednesday, 27 April 2016

Orlen Warsaw Marathon 2016


                                            Napisała Jola @ 27 kwietnia, 2016 r.


Najpiękniejszy z moich medali 


  Maraton w Warszawie - mój drugi z kolei, uznaję za jak najbardziej udany. Mnóstwo emocji i pozytywnej energii. Mnie przypadło biec maraton w dniu swoich 45 - tych urodzin. Wspaniale jest móc świętować ten dzień w taki sposób. Razem ze mną biegły dwie najbliższe mi osoby i był to najpiękniejszy prezent jaki mogłam otrzymać od losu. Nigdy tego dnia nie zapomnę! 
Po tych wszystkich treningach, porcjach makaronu, nadszedł czas na pakowanie się. 

jeszcze tylko porcja makaronu i lecę :D 


  W Warszawie byliśmy w sobotę tuż po południu. Zaraz po zameldowaniu się w hotelu wyruszyliśmy na Expo usytuowane tuż przy Stadionie Narodowym. 
Spotkanie tam i przywitanie się z parą, znanych mi dotychczas tylko z fb,  popularnych w Warszawie biegaczy i blogerów to bardzo miłe doznanie. 

warszawskibiegacz.pl, runtheworld.pl , Marlena i ja :)


Niedzielny poranek. Start planowo o godzinie 8.45, więc wstałam nieco ponad trzy godziny wcześniej aby móc się spokojnie przygotować do startu. 
Na śniadanie zjadłam dwie bułki kajzerki, 1 z masłem orzechowym i 1 z dżemem oraz kawka do tego.



Tuz przed ósmą wyruszyliśmy na Stadion. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała ale też nie była zła. Nie padało a to już wiele dla mnie znaczy. 

wcześnie rano a my już gotowe do biegu 


szykujemy się do wejścia do swoich stref startowych 


W tym roku biegła ze mną Marlena, z czego jestem bardzo zadowolona a nawet powiem że jestem z niej bardzo dumna. W rok się przygotowała i bez żadnych problemów, w pięknym stylu przebiegła maraton. 
Od początku biegu trzymałyśmy się razem i razem też dobiegłyśmy do mety. Bardzo zgrany z nas duet jak się okazało.Marlena pilnowała mnie abym nie zwalniała  ja natomiast pilnowałam aby ona nie przyspieszała za bardzo pod wpływem adrenaliny. 

ach! ta radość!


Przed 30 km, złapała mnie kolka w lewym boku, Marlena złapała mnie za rękę i biegła truchtem a ja przeszłam do szybkiego marszu. Na szczęście po ok minucie kolka ustąpiła i mogłam dalej biec. 
Biegło się bardzo przyjemnie, czas (a raczej kilometry) szybko mijały. Ogólne samopoczucie bardzo dobre, czułam się silniejsza niż jeszcze rok temu. Tuż przy końcówce czworogłowe i palce stóp przypomniały o swoim istnieniu, no cóż... przy tej ilości kilometrów mają do tego prawo;) Czułam się pewniej mając Marlenę tuż obok, w każdej chwili gotową podać mi rękę... Dobiegłyśmy do mety z czasem 4:26. W porównaniu z moim zeszłorocznym czasem to aż o 14 minut wcześniej. Tego nie planowałam, pozostaje mi się tylko cieszyć :) 

takie urodziny chcę co roku! 

Przy każdym punkcie nawadniania popijałam wodę lub wodę kokosową którą miałam ze sobą, a w punktach odżywiania częstowałam się bananem. Do mety dobiegłam w bardzo dobrej kondycji jeśli chodzi o siłę. 
Regularne bieganie, ćwiczenia, rower, rollowanie nóg oraz dieta to już prosta droga do spełnienia marzenia.

Dziękuję Marlenie że była obok  i za gotowość wyciągnięcia do mnie ręki kiedy tylko tego potrzebowałam, dziękuję Tomkowi za to że biegł w tym dniu na dystansie 10 km, myśl o tym że biegnie dodawała mi skrzydeł. Dziękuję także mojej Połówce za to, że sprawnie wszystko zorganizował i czuwał nad naszą biegającą trójcą oraz za pstrykanie nam fotek :) 
Wiem że byli też tacy którzy obserwowali nas on - line i kibicowali. Bardzo dziękujemy! 
Mam nadzieję i wierzę że za rok pobiegniemy w większym gronie czego wszystkim życzę! 


                                                                                              Razem raźniej!  

 Po ukończonym biegu, po południu, korzystając z przygotowanych dla uczestników wydarzenia atrakcji - Bieg po kulturę, mieliśmy okazję zwiedzić za przysłowiową złotówkę  Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN .



Zostawiłam tam kolorowe sny... 

 Następnego dnia pojechaliśmy jeszcze na chwilę do Torunia gdzie w tempie ekspresowym ( z braku czasu) zobaczyliśmy toruńskie Stare Miasto. Nic straconego, do tego średniowiecznego grodu jeszcze w tym roku wrócimy, ale trzeba przyznać że jedzenie tu mają pyszne! 


pyszne polędwiczki 



po maratonie wszystko mi wolno :D 



Lądowanie w Liverpoolu 




                                                                                    Jedz, biegaj i zwiedzaj! 

No comments:

Post a Comment