Saturday, 13 May 2017

Moje miejsce do biegania po górach


                                  Napisała Jola @ 13 maja, 2017 r. 




  Troszkę mi zajęło czasu nim w końcu zabrałam się za napisanie tego wpisu na bloga. W międzyczasie wzięłam udział w biegu charytatywnym na dystansie 5 km, w Liverpoolu. Był też rower, ćwiczenia na wzmocnienie w domu oraz bieg po okolicznym parku. Pogoda w końcu dopisała więc trzeba było korzystać ze słońca i dostarczyć organizmowi dawki witaminy D. 

Tak więc, niedawno odwiedziliśmy Walię - znowu ;) Tak bardzo podoba nam się krajobraz Walii że wracamy tam często i bardzo chętnie. 
Przygotowanie map, ekwipunku, obieramy kierunek i jedziemy. Po 40 minutach jesteśmy na miejscu. Nasz plan obejmuje wejście na 3 szczyty, nie są to szczyty wysokie - żaden z nich nie przekracza 500 m. Pogoda tego dnia była bardzo ładna, czyste niebo, wspaniała widoczność. 
Zaparkowaliśmy tuż przed samym szlakiem, a pierwszy z nich prowadził na wierzchołek Moel Arthur 455.80 m 


troszkę wiało 



troszkę gimnastyki przy okazji 


Z tego szczytu ruszamy dalej na następny - Penyclodiau 439.50 m 
Tu na tym szczycie jest fajne miejsce, można się schronić przed wiatrem, rozłożyć swój ekwipunek, usiąść wygodnie i zjeść posiłek. My zaparzyliśmy sobie świeżej herbaty i zjedliśmy fasolkę z polską kiełbaską. Mniam! 




przy tej pogodzie widoki są piękne 




podłoże idealne do biegania 

co nie dziwi, biegaczy trochę mijaliśmy 

biegałabym:) 



Syci i szczęśliwi podążamy w kierunku 3 szczytu którym jest Moel Parc 397.70 m 


musiałam choć spróbować! 


nie wiem co to za krzak ale kwiaty na nim pachną cudownie! 



Tak przewędrowaliśmy nieco ponad 15 km, w czasie około 4,5 godziny. Jak zwykle warto było! W to miejsce jeszcze wrócę lecz nie na wędrówkę pieszą ale na trening biegowy. Te trzy wierzchołki tak idealnie się ze sobą łączą że można je po prostu zdobyć biegnąc górskimi dróżkami które to w większości mają dość miękkie trawiaste podłoże. Podbiegi, zbiegi - niezbyt strome, wręcz idealne. No i oczywiście te piękne widoki oglądane po drodze ... coś wspaniałego!

koniecznie trzeba tu wrócić pobiegać! 



                                                          Miłego weekendu :) 

Monday, 1 May 2017

Holywell - miejsce w Walii które warto jest zwiedzić


                                Napisała Jola @ 1 maja, 2017 r. 



  Całkiem niedawno wybraliśmy się do Holywell - miejscowości w Walii. Nie mieliśmy w ten weekend zbyt wiele czasu tak więc zdecydowaliśmy się pojechać gdzieś w miarę blisko ale też aby było to miejsce które zapadnie nam w pamięci na dłużej. 
Podróż zajęła nam około 40 minut a i pogoda również była bardzo ładna tego dnia. 
Holywell to miejsce do którego już od kilku stuleci zjeżdżają pielgrzymki z kraju i z zagranicy. Bije tu bowiem źródło z wodą o cudownych właściwościach, jest ono zabytkiem pierwszej klasy objętym ścisłą ochroną prawną. Obok studni znajduje się kapliczka, kościół, muzeum oraz sklepik z pamiątkami. Miejsce to zaliczane jest do jednego z siedmiu cudów Walii. 




Legenda głosi że własnie w tym miejscu rozegrała się tragedia związana z nieszczęśliwą miłością. I dokładnie w tym miejscu wytrysnęło źródło o rzekomo uzdrowicielskiej mocy, a sama poszkodowana Winefride jest patronką studni. 




Miejsce to posiada swój urok i otacza go tajemnicza aura. W maleńkiej kapliczce można zapalić świeczkę i się pomodlić, można też usiąść na ławce na zewnątrz i poczuć  średniowieczną atmosferę a jeśli ktoś ma taką potrzebę to za zgodą osób tam pracujących może pójść do przebieralni, założyć strój kąpielowy i zanurzyć się w basenie na zewnątrz. 
Jest też możliwość napełnienia sobie wodą małej buteleczki którą można zakupić w sklepiku. 
Ogólnie miejsce ciekawe i warte zwiedzenia. 



                                                  Miłego dnia! 

Monday, 17 April 2017

Świadome bieganie


                                Napisała Jola @ 17 kwietnia, 2017 r. 





 Do napisania tego posta skłoniła mnie deklaracja jednej z najbliższych mi osób iż wyraża ona chęć podjęcia wyzwania które ma polegać na próbie walki z samym sobą, ze swoimi słabościami oraz przeciwstawieniu się im. Chcesz wywrócić swoje życie do góry nogami? pokochaj bieganie, bieganie to sposób na życie!

Mnie osobiście bieganie nauczyło m. in. tego, że jeśli rzeczywiście chcesz zadbać o swoje zdrowie, zrobić coś ze swoim ciałem tj. poprawić swoją kondycję i wygląd to nieodłącznym jest że również po pewnym czasie inaczej spojrzysz na to jesz. Im więcej czytasz na ten temat, obserwujesz ludzi ogarniętych tą pasją tym masz większą świadomość jakie błędy żywieniowe popełniasz. Jednak każdy z nas jest inny tak więc również i ty wraz z upływem czasu zrozumiesz, że nie każdemu służy to co np. służy tobie, mam tu na myśli jedzenie. Jedni lubią krewetki inni ich nie znoszą, to samo dotyczy kasz, zieleniny itp. Tak więc biegowy jadłospis każdy musi dopasować sobie sam. 

Ja bardzo często gotuję potrawy sama, dzięki temu mam świadomość jakie produkty użyłam. Unikam nadmiaru soli, cukru i tłustych produktów, natomiast używam bardzo dużo wszelakich przypraw, dzięki temu moje potrawy rzadko się powtarzają i nie są nudne. Lubię różnorodność dlatego posiadam dużo książek o tematyce jedzenia i korzystam z nich bardzo często. 

Ryby mogłabym jeść codziennie :) 










kurczak






Zwykle jadam posiłki o stałych porach i pod tym względem jestem na tym punkcie bardzo wyczulona. Nigdy nie wychodzę z domu bez śniadania, zarówno w dni w których biegam jak i w te w których nie biegam. Bez śniadania ani rusz! Mam taki zwyczaj że w zwykłe dni  (te bez biegania) jem rano płatki z mlekiem, a w dni w których biegam zjadam zazwyczaj ciemne pieczywo z dżemem, masłem orzechowym lub miodem. Mnie to służy i tego się trzymam.

Po powrocie do domu z biegania przygotowuję sobie koktajl z np. banana i mleka roślinnego - tak na szybko, lub jem kilka łyżek jogurtu naturalnego, może też być np. kefir. to mi wystarcza do czasu aż na stole pojawi się obiad. 












Jeśli chodzi o desery to zdecydowanie preferuję te własnej roboty, są to zazwyczaj różnego rodzaju ciasteczka owsiane, owoce, batoniki. Jeśli dopada mnie leń to po prostu zjadam suszone owoce!
Ostatnio w książce Anny Szczypczyńskiej pt. "Zakochaj się w bieganiu" odtworzyłam przepis na deser bardzo prosty w wykonaniu a jednak warty polecenia. 

Regularne wyjścia na treningi, zrzucenie z siebie balastu jakim jest stres, nowe pomysły jakie przychodzą do głowy podczas biegania to poczucie że robisz coś dla siebie ale nie tylko, pamiętaj że swoją postawą dajesz sygnał do otoczenia że wystarczy wyjść z domu aby żyć zdrowiej, przyjemniej, tak więc dbasz nie tylko o siebie ale też o innych, pokazujesz że można że wystarczy tylko chcieć.  
Po pewnym czasie zauważysz że zmienia się nie tylko twoja sylwetka i samopoczucie. Zmieni się twoje postrzeganie otoczenia i świata. Pamiętaj, nigdy się nie poddawaj!

Pasta z awokado
1 awokado
ząbek czosnku
pół małej cebuli
pomidor
ugotowane jajko
sól, pieprz, sok z cytryny

Z awokado usuń pestkę, wydrąż miąższ. Do blendera wrzuć miąższ, jajko, czosnek. Miksuj na gładką masę. Dodaj bardzo drobno pokrojoną cebulę i pokrojonego pomidora. Dopraw do smaku. 

                                  





A tak przy okazji Zdrowych, aktywnych Świąt! 


Sunday, 19 March 2017

Czas na wspinaczkę. Praca nad poprawą kondycji.


                                Napisała Jola @ 19 marca, 2017 r. 



                   Moel Sych (825 m) i Cadair Berwyn (830 m) 

 Nadszedł weekend pięknej pogody. Czekaliśmy na odpowiednią pogodę dość długo, więc gdy w końcu nadeszła postanowiliśmy wybrać się do Walii w celu zdobycia jakiegoś większego szczytu. Po krótkiej zimowej przerwie nadszedł czas popracować nad kondycją i zdobycie szczytu nawet na wysokości nieco powyżej 800 m to już nie lada wyczyn! Na dobrą kondycję trzeba sobie zapracować. 
 Po godzinie jazdy autem dotarliśmy na miejsce i zaparkowaliśmy w małej miejscowości Pistyll Rhaeadr. 
Tu pośród gór znajduje się malutka restauracyjka w której można coś zjeść na ciepło, napić się kawy czy herbaty lub też przenocować. Siedząc i popijając herbatę spoglądamy na piękny wodospad Pistyll Rhaeadr który należy do jednego z cudów Walii i jest to zarazem jej najwyższy wodospad (75 m).

mały hotelik - kawiarenka 


można usiąść i podziwiać wodospad 

75 m 

fotka u góry wodospadu 


Zaopatrzeni w mapę, kompas, jedzenie na ciepło i zimno, napoje zaczynamy wspinaczkę na szczyt góry Moel Sych (827 m).Jesteśmy zadowoleni bo pogoda naprawdę bardzo ładna.



Zielona trawka, ładnie, pięknie... a im wyżej - pojawia się śnieg. Bardzo się ucieszyłam na jego widok :) tak na zmianę, śnieg i błoto, Błota tyle że czasem buty w niego wchodziły, no ale cóż! od czego są kępki trawy?! Od tego aby po nich się przemieszczać. Z jednej na drugą. Świetny trening! Polecam. 



trzeba było skakać ;) 


I tak krok po kroku, dotarliśmy na szczyt Moel Sych. Bardzo gęsta mgła, nic nie widać. Biało wokół. Usiedliśmy, zjedliśmy sałatkę z makaronu i kurczaka. Ugotowaliśmy sobie herbatki gorącej. 

Moel Sych 


herbata się gotuje 


Najedzeni ruszamy na kolejny szczyt. Śniegu znacznie więcej i troszkę wietrznie i chłodniej. Zbocza gór też pokryte śniegiem. Bardzo stromo i aż strach człowieka ogarnia jak zda sobie sprawę z tego, jaka przepaść głęboka jest tuż obok...i ta mgła! 

moja radość na śniegu!


brrr... strach spoglądać w dół! 


Przed nami przystanek Cairn. Jest to miejsce otoczone kamieniem do pewnej wysokości, tak że można do niego wejść, chroni przed wiatrem a więc można spokojnie podgrzać sobie zupkę warzywną i rozgrzać się przed dalszym wchodzeniem na następny szczyt. 


po tym marszu byliśmy już naprawdę głodni 


Jesteśmy gotowi wyruszyć na nasz szczyt docelowy czyli Cadair Berwyn (830 m). Jeszcze tylko zerkniemy na mapę w którą stronę się skierować ;) 


marsz.... 


I dotarliśmy!

Cadair Berwyn 



Schodzimy. Im niżej tym piękniejsze widoki. 






Było bardzo fajnie. Buty przemoknięte, ale co tam. Przygoda to przygoda. Szkoda tylko że na samym szczycie mgła
Po przerwie w wchodzeniu na takie wysokości mięśnie czworogłowe dały o sobie znać następnego dnia. Domagają się regularnego wchodzenia chyba ;)

poranna rozgrzewka herbatą, tuż przed wspinaczką 



                                                         Miłego tygodnia!